Strony
▼
czwartek, 27 czerwca 2013
Dzień dobry, mam na imię Myszka
Dzień dobry, mam na imię Myszka. Ale niech to imię Was nie zmyli - tak na prawdę jestem kotem rasy europejskiej, czyli zwykłym - niezwykłym dachowcem. Mam około trzech miesięcy, z których półtora spędziłam w domu, gdzie moja kocia mama mieszkała wraz z siedmioma innymi kotami. Było nam tam dobrze,ale trochę ciasno, zwłaszcza, kiedy pojawiłam się ja oraz moje rodzeństwo. Dlatego nasi opiekunowie postanowili dla nas maluchów znaleźć nowe domki. I tak trafiłam do moich obecnych Człowieków. Tutaj mam dużo miejsca, bo mieszkamy w domku. Mam też mały ogródek, po którym hasam z moim przyszywanym "starszym bratem" Aleksem i ogromny ogród sąsiadów, gdzie nie za bardzo wolno mi chodzić, ale i tak się tam czasem wymykam. Moja pani mówi, że jestem małym łobuziakiem, ponieważ bardzo lubię szaleć z różnymi pluszowymi myszkami albo piłeczkami. Biegam wtedy po całym domu mocno tupiąc (panele wydają taki miły dźwięk pod pazurkami...) i skaczę na wszystkie meble, na które potrafię wskoczyć. Ostatnio udało mi się nawet wskoczyć na szafkę pod telewizorem!!! Pani mówi też, że rosnę jak na drożdżach, bo jestem już trzy razy większa niż byłam, kiedy mnie wzięli. Ale nie ma się co dziwić, skoro kupuje nam takie pychotne puszeczki, ze wcinamy z Aleksem, aż nam się uszy trzęsą. I czasami dostajemy dobrą rybkę (raz nawet była dorada! - nie za bardzo wiem, co to za ryba, ale pani mówiła, że bardzo droga, więc musiała nam smakować). Ogólnie całe dnie spędzam na bieganiu po domu albo po podwórku z Aleksem, spaniu, jedzeniu a koniecznie rano i wieczorem na mizianiu, które lubię najbardziej na świecie. Najlepiej mizia pan (ma takie wygodne kolana...), ale jak go nie ma to i kolanami pani nie pogardzę. Jednak najlepszym miejscem do spania jest grzbiet Aleksa (jeśli tylko ma dobry dzień i pozwala mi na sobie spać) albo szafa, do której nie wolno nam za bardzo wchodzić, bo Aleks ma białe futerko, które zostawia na wszystkich ubraniach i pani się potem męczy, żeby je usunąć. Aleksa przedstawię w kolejnym wpisie. Opowiem też, jak to całe życie wygląda z pozycji małego kota, czyli mnie. A na razie macham łapką i do zobaczenia!
Słodka mordeczka...
OdpowiedzUsuńMasz troszkę zacięte usteczka. Rozchmurz się.
OdpowiedzUsuńGabi
Małe koty szybko rosną,szczególnie jak dostają same smakołyki.Jednak bobasy są takie milutkie.
OdpowiedzUsuńO tak, smakołyki są bardzo istotne w kociej diecie... :)
UsuńCiekawe jaki los spotkał twoje rodzeństwo.
OdpowiedzUsuńMyślę, że trafili do równie dobrych domków, bo pan i pani, u których się urodziłam bardzo dbają o koty.
Usuńdrzemka na mięciutkim futrze przyjaciela to chyba przyjemna sprawa
OdpowiedzUsuńNajfantastyczniejsza pod słońcem!!!
UsuńAle może się spód zapocić i co wtedy?
OdpowiedzUsuńWtedy porządna kocia toaleta - nie ma innego wyjścia :)
UsuńAle niewinna mordka.Myślał by ktoś.
OdpowiedzUsuńBo grunt to sprawiać dobre wrażenie :)
UsuńJak zawsze!
OdpowiedzUsuńJak to kot! :)
UsuńChyba już nie taka Myszka,a duża Mycha.
OdpowiedzUsuńMyszeczka... :)
UsuńOj tak pieszczoszku.
OdpowiedzUsuńA latka lecą.
OdpowiedzUsuńNa szczęście my koty nie mamy takiego poczucia czasu jak ludzie :)
UsuńCudny kotecek. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Teraz już trochę wyrosłam ale nasza pani mówi, że nadal jestem słodka jak małe kociątko :)
Usuń