poniedziałek, 17 lutego 2014

Światowy Dzień Kota




Dzisiaj rano nasza pani mocno nas wyściskała. Tak znienacka. Bardzo nas to zaskoczyło, bo zazwyczaj czas na przytulanki przychodzi dopiero po śniadaniu. A tu rano przytulanki, potem wypuściła nas na hasanko a pan nie krzyczał, że skaczemy po autach i zostawiamy łapki na szybach. A jeszcze potem pojawiły się miseczki pełne smakołyków. Pomyśleliśmy sobie z Aleksem, że to musi być jakieś kolejne ludzkie święto (takie jak Walentynki, które były niedawni). I okazało się, że prawie miałam rację! Pani wytłumaczyła nam, ze dzisiaj owszem jest święto, ale nie ludzkie tylko nasze, kocie! I że ludzie ustanowili to święto myśląc o nas, swoich ukochanych futrzakach! Otóż moi drodzy, dzisiaj mamy ŚWIATOWY DZIEŃ KOTA!!! I wszystkie koty, które mają swoich ludzi są nadprogramowo miziane, karmione i rozpuszczane! Bardzo podoba mi się takie święto i jak dla mnie to mogłoby trwać cały rok! I nie tylko dla kotów, które mają swoich ludzi ale i dla tych, którym się nie poszczęściło i czekają na nich w schroniskach albo są kotami dzikimi i o ciepłym domku nawet nie marzą. Dlatego w dniu naszego święta życzę wszystkim bezdomnym i schroniskowym kotom, żeby znalazły swój własny dom i swoich ludzi a najlepiej, żeby były tam już inne koty, bo razem jest zdecydowanie weselej! Macham lapką i do zobaczenia!

sobota, 15 lutego 2014

Bardzo dzielny Aleksander

Muszę Wam tutaj opowiedzieć o tym, jak dzielnego mam brata. Jak już pisałam wcześniej, na początku roku Aleks bardzo się pochorował - nie mógł jeść, przez co nie miał też siły na zabawę ze mną. Nasza pani doktor podejrzewała u niego takiego paskudnego wirusa, na szczęście okazało się, że to nie to. Ale jego języczek zaatakowała paskudna nadżerka i bardzo go to bolało, przez co właśnie nie mógł jeść. Pan i pani jeździli z nim do doktora i dostawał mnóstwo leków, w tym także zastrzyki! I w domu też pani wciskała mu do pyszczka na siłę tabletki (mnie też to nie ominęło!) a pan robił mu zastrzyki. Na szczęście te wszystkie leki podziałały i języczek mu się zagoił. Aleks zaczął jeść i odzyskiwać siły. Ostatnio nawet trochę się ze mną pogonił wokół domu! I zaczął też wychodzić ze mną na spacery! Bardzo się cieszę, że znowu jest "tym Aleksem"! I jestem z niego bardzo, bardzo dumna, że tak dzielnie znosił te zastrzyki i tabletki! Macham łapką i do zobaczenia!

Kilka słów o kociej miłości

Pani nam powiedziała, że wczoraj ludzie obchodzili Walentynki, czyli święto zakochanych. Nie bardzo zrozumieliśmy o co chodzi, więc pani nam wytłumaczyła, że w tym dniu ludzie okazują sobie miłość. Kupują różne prezenty, jedzą romantyczne kolacje (pan zrobił dla pani kolację z kurczakiem - też trochę dostaliśmy!), przytulają się i całują. Trochę nas to zdziwiło, bo my koty przecież robimy tak cały czas, bez specjalnego święta. Wtedy pani powiedziała, że to właśnie jest miłość. To, że dbamy o siebie z Aleksem, że Aleks mnie pilnuje, kiedy hasamy razem po ogrodzie, że śpimy razem przytuleni, że dzielimy się miejscem przy kominku i jemy z jednej miski. A nawet to, że jak Aleks był bardzo chory to go nie zaczepiałam tylko pozwalałam mu się spokojnie kurować. I że kiedy nie mógł sam zadbać o swoje futerko to ja go wylizywałam. Nie rozumiem po co ludziom te całe Walentynki, skoro można mieć takie święto cały czas... A muszę dodać, że z Aleksem kochamy nie tylko siebie ale i naszych ludzi. Pani powiedziała, że oni o tym wiedzą, bo lubimy się do nich przytulać, śpimy z nimi, mruczymy i nie chcielibyśmy uciec do kogoś innego. Dlatego oni też mają święto przez cały rok! Macham łapką i do zobaczenia!

poniedziałek, 3 lutego 2014

O kocich choróbskach słów kilka





My koty, mając swój domek i swoich ludzi często dożywamy zacnego wieku. Najstarszy na świecie kot miał ponad 30 lat! Niestety zdarza się też tak, że bez względu jak dobrze zajmują się nami nasi ludzie, dopadają nas różne choróbska. Jedne mniej a inne bardziej paskudne. I tak przy chorobie Aleksa pomyślałam sobie, że warto by się dowiedzieć o tych choróbskach czegoś więcej. Bo niestety też często zdarza się tak, ze ludzie nie zauważają, że z ich kotkiem dzieje się coś złego, co wynika głównie z tego, że my koty jesteśmy bardzo dumne i nie dajemy po sobie poznać, że się źle czujemy. Widać to dopiero kiedy choróbsko już porządnie nas dopada.
Chyba "najpopularniejszą" chorobą kotów jest tzw. koci katar. Przypomina on troszkę ludzkie przeziębienie - kot ucieknie z noska i kicha a do tego ma wysoką temperaturę. Można kota wyleczyć z tych nieprzyjemnych objawów, ale na zawsze pozostaje już nosicielem wirusa, który go zaatakował. Ale można też "dmuchać na zimne" i zaszczepić zdrowego kotka, żeby nie złapał nigdy takiego wirusa.
Bardzo straszną i zaraźliwą chorobą jest tzw. koci tyfus, czyli panleukopenia. To straszliwe choróbsko podobnie jak koci katar bierze się z wirusa ale jest dużo groźniejsze, bo może doprowadzić nawet do zapaści i śmierci kota! Na szczęście można temu zapobiec szczepiąc małego kotka przeciwko wirusowi.
W kwestii wirusów wywołujących kocie choroby powiedzieć trzeba też o kaliciwirusach, które prawdopodobnie zaatakowały Aleksa (chociaż nie jest to pewne, bo ja ciągle jestem zdrowa). Są to takie wirusy, które atakują drogi oddechowe kotów i powodują różne paskudne nadżerki (to takie coś, że znika na przykład pół języka). Nie są bardzo trudne do wyleczenia, ale trzeba przeciwko nim szczepić kota co jakiś czas, bo jedno szczepienie nie wystarcza.
Okropną, ale łatwą do wyleczenia chorobą jest świerzb, który najczęściej zagnieżdża się w kocich uszach i powoduje, że te straszliwie swędzą. podaje się na to taką specjalną maść wprost do ucha - uwierzcie mi, nie jest to przyjemne...
Śmiertelną chorobą kotów jest kocia białaczka. Na szczęście nie tak łatwo się nią zarazić, ale kiedy kot jest już zarażony to przestaje jeść, ma gorączkę, chudnie i jest bardzo osowiały. A najgorsze jest to, że nie da się go z tej choroby w żaden sposób wyleczyć.
Jest też choroba, na którą umarł Pedro, kot który mieszkał w naszych ludzi przed nami - przewlekła niewydolność nerek. Bardzo długo nie widać jej objawów a kiedy się je zauważy to zazwyczaj jest już za późno, żeby kota wyleczyć. Niestety tak właśnie było u Pedra. Problemy z nerkami mogą się u kota zrobić ze stresu albo przez zakamienione zęby.
A to jeszcze nie są wszystkie choroby, na jakie możemy zachorować... Dlatego warto czasami pojechać do kociego doktora i nie robić z tego jakiejś wielkiej afery...
Więc apeluję do wszystkich kotów - nie uciekajcie przed wizytą u weterynarza, bo to ZAWSZE jest dla Waszego dobra! Macham łapką i do zobaczenia.

niedziela, 2 lutego 2014

O niefajności chorowania


Dzisiaj będzie niewesoły temat. Ostatnio Aleks się pochorował. Przestał się ze mną bawić, nie interesuje go w ogóle wychodzenie do ogrodu na codzienne hasanie a na dodatek nie chce za bardzo jeść. Nawet smakołyków! I zrobił się bardzo smutny i chudziutki. Pan i pani zareagowali od razu i zabrali go do kociego doktora. Dostał kilka zastrzyków i tabletki, które pani wciskała mu na siłę do pyszczka, bo nie chciał ich tak normalnie jeść, nawet jak były ukryte w świeżym mięsku. Powiem szczerze, że też bym się nie dała na takie ukrywanie nabrać, bo wszystkie tabletki straszliwie śmierdzą... W każdym razie z Aleksem dalej nie jest tak, jak powinno być... Bardzo mnie to martwi, bo to przecież mój przyszywany brat i najlepszy przyjaciel... Na szczęście Aleks jest bardzo mądry i nie wyrywa się przy wmuszaniu mu tabletek czy robieniu zastrzyków, bo wie, że to dla jego dobra. Nie mogę się już doczekać, kiedy te wszystkie leki pomogą i Aleks znowu zacznie zachowywać się jak Aleks! Jestem pewna, że wyhasamy się wtedy za wszystkie czasy! Trzymajcie kciuki i kocie łapki za mojego braciszka! Nawet te psie łapki mile widziane... Macham łapką i do zobaczenia.