poniedziałek, 6 listopada 2017

Kocie przygotowania do zimy


Ostatnimi czasy bardzo dopisuje nam apetyt. I to nie tylko Panu Kotu, który według naszej pani w 90% składa się z żołądka ale także mnie i Betce. Na prawdę jesteśmy non stop głodni i jemy wszystko, co nam się pod pyszczki nawinie: kurczaka, którego nasz pan gotuje nam raz w tygodniu na parze, wątróbkę, którą dostajemy zawsze wtedy, kiedy pan i pani wyjadą gdzieś na cały dzień, rybkę, którą kilka dni temu wysępiliśmy od naszej pani, puszeczkę z miseczek a nawet kości z kurczaka ukradkiem wykradzione przez Pana Kota z kosza na śmieci. Co gorsza, jedlibyśmy jeszcze więcej, gdyby tylko było co. Nasza pani zaczęła się o nas martwić i padło nawet straszliwe słowo "odrobaczanie" (czyli wpychanie na siłę do pyszczków okropnie niesmacznych tabletek czego z całych naszych kocich serduszek nie znosimy, chociaż wiemy że to dla naszego dobra) ale na szczęście obyło się bez takich okropności. Pani poszukała bowiem informacji w Internecie i okazało się, że wzmożony apetyt u kotów przed nadchodzącą zimą jest zupełnie normalny. A to, że jemy aż tyle znaczy tylko,że szykuje się naprawdę sroga zima. Dowiedzieliśmy się więc przy okazji, że koty przy wszystkich swoich zaletach i kocich mocach są na dodatek świetnymi puchatymi barometrami.
A Wy szykujecie się już do zimy?

Macham łapką i do zobaczenia!

P.S. Nasz pan mówi do Pani, że ona to się szykuje do zimy rzez cały rok... :)


środa, 27 września 2017

Rekotyfikacja



      Jakiś czas temu nasza Pani namówiła naszego Pana do zrobienia kilku kocich domków z zamiarem sprzedania ich w Internetach. Niestety okazuje się, że jednak nie ma zbyt dużych zdolności marketingowych w tej dziedzinie, bo domek sprzedał się tylko jeden a pozostałe cztery leżały sobie spokojnie na strychu czekając na lepsze dla nich czasy. I właśnie wczoraj te czasy nastały. A zaczęło się od tego, że kilka dni temu nasza pani stwierdziła, że obecny koci domek wygląda już bardziej jak ruina niż porządny koci plac zabaw i należałoby coś z tym zrobić. Wtedy nasz pan oznajmił, że nie ma po co reanimować tego co jest, skoro na strychu leżą zrobione przez niego nowiusieńkie kocie domki. I w ten sposób kiedy wczoraj wróciliśmy z hasanka do domu doznaliśmy niemałego szoku widząc jakie w tym czasie zaszły zmiany. Najpierw Betka obwąchiwała nowe domki z każdej strony i ostrożnie sprawdzała gdzie da się wejść i gdzie skąd przeskoczyć. Następnie wleciał Pan Kot - dosłownie wleciał, bo w przeciągu minuty "obskoczył" oba domki i poszedł jeść. Nasza pani śmieje się, że Pan Kot składa się w 90% z żołądka a w pozostałych 10% mieści całą resztę swojego kociego jestestwa. Ja przyszłam na sam koniec, podobnie jak Betka obejrzałam oba domki i od razu wybrałam sobie miejsce do spania na samym szczycie prawego domku. I coś czuję, że to będzie moje ulubione miejsce.

A jak tam Wasze kocie domki?

Macham łapką i do zobaczenia!

wtorek, 1 sierpnia 2017

UWAGA KONKURS!!!


Kochani Myszofani! Uprzejmie informujemy, że na Facebookach można wygrać naszą książkę :) Zapraszamy serdecznie na stronę Kocie Książki, na której znajdziecie więcej szczegółów oraz dokładny regulamin konkursu.
Polecamy się do wygrywania! :)

sobota, 29 lipca 2017

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...



Kochani, znajomemu naszej pani zaginął przyjaciel.
Ma cztery białe łapki, nie cały rok i wabi się Barny. Ostatnio widziany koło ulicy Ordona 22 w Katowicach. Prawdopodobnie spadł z okna. Znajomy pani bardzo się martwi więc jakby ktoś coś wiedział to bardzo prosimy o pomoc.
A tutaj link do ogłoszenia na olx z danymi kontaktowymi:

https://www.olx.pl/oferta/zaginal-kot-prosimy-o-pomoc-nagroda-CID103-IDnISSE.html

Mamy nadzieję, że Barny szybko wróci do domu.

piątek, 21 lipca 2017

Niewidzialna Betka


W naszej ferajnie najspokojniejszym i najbardziej strachliwym kotem jest Betka. Najchętniej spędza czas w domu, w swoim koszyczku i niespecjalnie cieszy się kiedy w domu pojawiają się goście. O hasaniu gdziekolwiek poza naszym ogródkiem czy ogródkiem sąsiadów nie było do tej pory nawet mowy. Tym bardziej byliśmy zdziwieni kiedy ostatnio Betka się przełamała i zaczęła biegać nieco dalej. I to w nocy! My z Panem Kotem wracamy na kolację a Betka robi hyc przez okna i wraca dopiero nad ranem. Nasz pan się śmieje, że Betka robi się taka odważna dopiero po zmroku, bo wydaje jej się wtedy, że nikt jej nie widzi. A nasza pani wzięła się dzięki temu na sposób i kiedy chce ściągnąć Betkę na noc do domu udaje, że wcale jej nie widzi. Wychodzi na dwór i woła "kici kici, gdzie jest Becia?!" a kiedy Betka przychodzi pani udaje, że wcale jej nie zauważyła. Trwa to tak długo aż Betka sama do niej podchodzi. tedy nasza pani bierze ją na ręce i wbrew dosyć głośnym protestom zanosi do domu. Mówiliśmy Betce, żeby nie dawała się tak łapać ale widać pokazanie się naszej pani, która jej nie widzi jest od niej silniejsze.
A Wasze koty mają jakieś swoje nietypowe zachowania?
Macham łapką i do zobaczenia!

niedziela, 2 lipca 2017

Urlopy


Ostatnio mało tutaj zaglądałam i mało Wam opowiadałam ale to dla tego, że nasza pani i pan najpierw byli bardzo zapracowani a potem pojechali odpocząć na urlop. I jak to zawsze w takich sytuacjach bywa, zostawili nas w domu. Najpierw myśleliśmy, że wyjechali tylko na chwilkę i najpóźniej na następny dzień wrócą. Ale kiedy następnego dnia zamiast pana i pani w drzwiach pojawił się tata naszego pana już wiedzieliśmy, że to trochę potrwa... Nie powiem, żeby było nam źle. Najpierw przez kilka dni był z nami tata naszego pana, co wiązało się z ciągle otwartym oknem i mnóstwem smakołyków. Później zaś przyjechali do nas rodzice naszej pani i mimo, że nie było takiej swobody jak wcześniej to w zamian były kolejne smakołyki i mnóstwo miziania. Ale kiedy pan i pani wrócili ucieszyliśmy się ogromnie, bo to znaczyło,że nasze życie wraca do normy. No i jak zwykle po ich dłuższej nieobecności, przywieźli nam  kolejne smakołyki! A kiedy już zjedliśmy wszystko to było mnóstwo miziania...
Macham łapką i do zobaczenia!

wtorek, 13 czerwca 2017

Niekot


W naszej rodzinie, jak już sami pewnie zauważyliście, z ludźmi mieszkają głównie koty. Ja, Betka i Pan Kot z naszym panem i panią, Norcia z mamą naszego pana, wcześniej z rodzicami naszej pani mieszkała nasza daleka kuzynka Fruzia a z babcią naszej pani Kika. Do tej pory wyłamywał się z tego zakocenia tylko tata naszego pana, który mieszka z psem Filutkiem (o którym opowiadałam Wam tutaj). Ale teraz brat naszej pani i jego żona postanowili również się wyłamać i tym sposobem zamieszkał u nich pies. Pies jest dziewczynką i nazywa się Eljot. Nasza pani twierdzi, że jest jak na psa bardzo malutki i nie jest pewna czy przypadkiem nie jestem od niego większa. Na dodatek wymyśliła, że Eljot musi koniecznie do nas przyjechać i musimy się poznać. Nie jesteśmy do tego pomysłu z Betką i Panem Kotem za bardzo przekonani, zwłaszcza po naszych doświadczeniach ze wspomnianym Filutkiem, który robi dużo hałasu i wyjada nam jedzonko z misek. Pani mówi, że nie można kogoś oceniać zanim się go nie pozna ale i tak niezbyt podoba nam się jej pomysł...
A Wy co myślicie? Dogadalibyśmy się z Eljotem/ Eljotką?

Macham łapką i do zobaczenia!

środa, 24 maja 2017

Karma wraca



Nasza Pani zawsze powtarza "nie rób drugiemu co tobie nie miłe, bo karma wraca". Zawsze zastanawialiśmy się o co chodzi z tą karmą, skąd niby wraca i czy w ogóle mówimy o karmie w formie pasztecika z puszeczki czy chrupaków? Nasza pani wyjaśniła nam jednak, że to wcale nie o taką karmę chodzi (chociaż i ta po przejedzeniu się lubi wracać...).
W tym wypadku karma to buddyjskie określenie losu i przeznaczenia a naszej pani dokładniej chodziło o to, że jeśli Pan Kot dokucza mnie albo Betce, to i jemu w końcu stanie się coś nieprzyjemnego. I wyobraźcie sobie, okazało się, że ta cała karma faktycznie wraca! Kilka dni temu po raz kolejny Pan Kot zaczął mi dokuczać tak mocno, że przed nim uciekałam a kiedy zrobiłam unik nie zdążył wyhamować i z rozpędu wpadł do oczka wodnego. Nasz pan twierdzi, że tak szybkiego kota, jak Pan Kot wyskakujący z wody, nie widział jeszcze nigdy.
A kiedy nasza pani zobaczyła co się stało od razu powiedziała "Widzisz łobuzie, karma wraca" i poszła do domu po ręcznik, żeby pomóc trochę Panu Kotu w doprowadzeniu się do ładu. A później, jak zawsze po takich przeżyciach, dostaliśmy wszyscy po solidnej porcji smakołyków a Pan Kot do końca dnia był niesamowicie spokojny...

Macham łapką i do zobaczenia!

piątek, 28 kwietnia 2017

O tym jak robi się przyjaźń


Wiecie, że Pan Kot mieszka z nami już ponad pół roku!?!
Nasza pani śmieje się, że teraz Pan Kot jest już pełnoprawnym członkiem rodziny i każdemu z nas byłoby bez niego smutno. Zgadzam się z nią w stu procentach, chociaż, jak wiecie, początkowo nie byłam przekonana do obecności Pana Kota w naszym domu. Od samego początku przejawiał zdecydowaną nadpobudliwość i chęć do zabawy akurat wtedy, kiedy ja albo Betka miałyśmy ochotę na małą drzemkę. Ale przez te pół roku poznaliśmy się nieco lepiej i trochę przyzwyczailiśmy do swoich charakterków. Wiem już na przykład, że kiedy Pana Kota łapie tak zwana kocia głupawka, najlepszym wyjściem jest wskoczenie na szafę w sypialni (na którą Pan Kot wskoczyć nie potrafi) i obserwowanie wszystkiego z góry. Pan Kot natomiast nauczył się, że nie wolno ani mnie ani Betce przeszkadzać podczas jedzenia albo korzystania z kuwetki. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że udało nam się we troje stworzyć całkiem fajne i zgrane kocie stadko. Nasza pani mówi, że to się właśnie nazywa przyjaźń.

Macham łapką i do zobaczenia!

czwartek, 20 kwietnia 2017

Koci marketing


Jak już Wam kiedyś wspominałam, niemal codziennie nasza pani wychodzi do pracy, po czym po kilku (a czasem nawet kilkunastu) godzinach wraca. Dzięki temu jej wychodzeniu mamy pieniążki na chrupaki i inne przyjemności (jak na przykład zabawka, którą nam ostatnio kupiła a którą żadne z nas się za bardzo nie zainteresowało). Zaczęliśmy się więc zastanawiać, co ona właściwie przez ten cały czas w pracy robi... Okazało się, że nasza pani robi marketing. Nie bardzo wiedzieliśmy o co chodzi więc nasz pan wytłumaczył nam, że to nic innego jak tylko przekonywanie ludzi do tego, żeby kupili nasz produkt. Na przykład producent wspomnianej nieciekawej dla nas zabawki zrobił jej opakowanie ze słodkim małym kotkiem, co przekonało naszą panią do zakupu. Zainteresowaliśmy się nieco tematem i wyobraźcie sobie, że bardzo dużo produktów reklamuje się za pomocą słodkich kotków! I to niekoniecznie produktów przeznaczonych dla kotów! Nasz pan stwierdził, że to są reklamy kierowane do ludzi, którzy tak jak nasza pani są zakręceni na punkcie kotów (o czym opowiadałam Wam tutaj). Stwierdziliśmy też jednogłośnie, że z naszej trójki do reklamowania czegokolwiek najbardziej nadawałby się Pan Kot, ponieważ uwielbia pozować do zdjęć (co widać na załączonym obrazku), chociaż nasz pan twierdzi, że rzeczy reklamowane przeze mnie czy Betkę też by kupił.
A że podobno oglądanie śmiesznych oraz słodkich kotów minimum 20 minut dziennie świetnie wpływa na ludzką psychikę, poniżej wstawiamy kocie reklamy, które spodobały nam się najbardziej.

Macham łapką i do zobaczenia!





wtorek, 11 kwietnia 2017

Wielkanocne przygotowania


Jak już kiedyś Wam opowiadałam, ludzie mają swój kalendarz, w którym zapisują, że w danym dniu wypada akurat jakieś święto. Świąt mają bardzo dużo (Boże Narodzenie, Walentynki, Dzień Kota, Sylwester...) a między nimi na początku wiosny Wielkanoc. Jak każde większe ludzkie święto tak i Wielkanoc wiąże się z masą porządków, myciem okien, odkurzaniem i przeróżnymi przygotowaniami. Nasza Pani więc sprząta, pierze, odkurza, myje okna i jak zawsze przyozdabia dom różnymi świątecznymi akcesoriami. Na Boże Narodzenie wszędzie były bombki, dzwoneczki i krasnale a na Wielkanoc wszędzie pojawiają się jajka. W zeszłym roku w koszyczku stojącym na stole w kuchni, oprócz widocznych na zdjęciu sztucznych jajek były jeszcze te całkiem prawdziwe (choć ugotowane na twardo i pokolorowane) ale w tym nasza Pani postanowiła nie kusić losu i dała tylko plastikowe i styropianowe jaja. Myślę, że to ze względu na Pana Kota, którego wciąż rozpiera młodzieńcza energia... W każdym razie w domu jest całkiem czysto i kolorowo, czekamy więc tylko na świąteczne smakołyki, życząc przy okazji wszystkim kotolubom i myszofanom

zdrowych i pogodnych świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze, mnóstwa smakołyków, miziania i niekoniecznie mokrego Dyngusa!

Machamy łapkami i do zobaczenia!
Myszka, Betka i Pan Kot

piątek, 24 marca 2017

Marzec miesiącem sterylizacji


Jak Wam ostatnio opowiadałam, Pan Kot stał się już dorosłym kocurem i nasz pan zawiózł go na zabieg kastracji. Kastracja polega na wycięciu części kocich narządów tak, żeby nie mógł już sprawić, żeby jakaś kotka urodziła małe kociątka.
My też jesteśmy kotkami wysterylizowanymi (o naszych zabiegach opowiadałyśmy Wam tutaj oraz tutaj) . Sterylizacja jest bardzo ważna, bo dzięki niej po pierwsze nie rodzi się tak dużo kotów (i nie trzeba szukać tylu domków) a po drugie, sterylizowane i kastrowane koty żyją dłużej i zdrowiej, co zostało udowodnione naukowo.
Dlatego ludzie wymyślili sobie, że marzec będzie nazwany "miesiącem sterylizacji" i w wielu lecznicach będzie można zrobić zwierzątkom zabieg za darmo albo dużo taniej.
My też dołączamy się do wszystkich apeli o sterylizację i kastrację kotów - dla ich własnego dobra!
Macham łapką i do zobaczenia!

piątek, 17 marca 2017

Książka o kotach


Kochani, jak już wiecie, jesteśmy kotami nie tylko internetowymi ale także książkowymi. Nasza pani zebrała kilka historyjek z naszego życia i ubrała je ładnie w słowa a potem zapisała w postaci książki. A później tak długo szukała sposobności, żeby się tą książką podzielić z innymi kotolubami i kotofanami, aż w końcu wydała ją w postaci ebooka. Wytłumaczyła nam wtedy, że to taka elektroniczna wersja książki, którą można sobie ściągnąć na komputer, telefon albo tablet i przeczytać. Niezbyt nas to przekonało, bo tak można nas czytać przecież i tutaj, na naszym blogu (choć nie wszystkie historie z książki są i tu opisane). Pani broniła się tym, że blog to blog a ebook to już książka, która ma nawet swój numer ISBN (czyli taki numer, który mają wszystkie oficjalnie uznane książki) ale dla nas książka musi być taka prawdziwa, drukowana. Taka którą można zrucić z półki albo poobgryzać kiedy pan lub pani zostawi ją nieopacznie na noc na stoliku. Widzieliśmy, że naszej pani było trochę przykro ale przestała się upierać i zaczęła działać. I tak oto "wydziałała" nasze historyjki w formie prawdziwnej - drukowanej! I teraz możemy o sobie z czystym sumieniem mówić, że jesteśmy prawdziwie książkowymi kotami!

Macham łapką i do zobaczenia!

P.S. Gdyby ktoś z Państwa chciał nabyć drogą kupna naszą książkę, zapraszamy na stronę:

https://ridero.eu/pl/books/mysz_ale_kot/

Będziemy wdzięczni także za każdą pozostawioną opinię.
Machamy łapkami!

środa, 8 marca 2017

Akcja - kastracja


Przedwczoraj mieliśmy od rana bardzo dziwny dzień. Najpierw rano pan wypuścił na hasanko tylko mnie i Betkę a Pana Kota zatrzymał w domu. Później okazało się, że w naszym miejscu w kuchni stoi tylko miseczka z wodą a jedzonko dostałyśmy z Betką na raty w łazience. Pan Kot został z pustym brzuszkiem. Nie pomogło mu nawet mruczenie i ocieranie się o nogi pana ani wymowne patrzenie w oczy naszej pani. A chwilę po tym, jak nasza pani pojechała do pracy, pan wyciągnął z kotłowni transporterek. I ja i Betka już wiemy, że transporterek najczęściej wiąże się z wizytą u weterynarza a ta nigdy nie jest zbyt przyjemna więc szybciutko czmychnęłyśmy do szafy, żeby nas nikt nigdzie nie zabierał. Transporter był jednak przewidziany dla Pana Kota. Przy okazji wyjaśniło się dziwne poranne zachowanie pana i pani. Otóż Pan Kot stał się już w pełni dorosłym kotem (nawet nie zdążyłyśmy zauważyć kiedy!) i można go już było zawieźć na operację - kastrację. Pani przypomniała nam, że każda z nas też miała podobną operację, tyle że u dziewczynek nazywa się to sterylizacją i jest trochę więcej roboty. I dłużej dochodzi się do siebie a na dodatek trzeba nosić taki śmieszny i niewygodny kubraczek. Pan Kot nie miał ani kubraczka ani specjalnych problemów z odzyskaniem swojej kociej sprawności - już wieczorem gonił nas po całym domu. A że było nam go trochę szkoda ze względu na tę całą operację to dałyśmy się trochę pogonić. Ale to tak tylko jednorazowo!

Machamy łapkami i do zobaczenia!

czwartek, 2 marca 2017

Koty pracujące


Nasza pani, poza tym, że niemal codziennie chodzi do pracy, to jeszcze czasami pracuje wieczorami w domu. Wtedy na stole w kuchni pojawia się mnóstwo rzeczy: laptop, telefon, jakieś karteczki i notesiki, różne segregatory, kubki, smakołyki - no i oczywiście my koty. Na początku pani się na nas troszeczkę złościła i denerwowała. Ściągała nas wtedy ze stołu mówiąc "psik psik" i "nie wolno". Faktycznie, zdarzało nam się ukraść długopis czy gumkę (idealnie nadają się do zabawy!) albo obgryźć jakąś książkę czy segregator. A Pan Kot namiętnie podpijał kawę czy herbatę, którą pani miała w swoim kubeczku. Ale tak na prawdę, to zawsze chcieliśmy naszej pani pomóc - przede wszystkim dotrzymując jej towarzystwa, żeby nie czuła się w tej całej pracy osamotniona. I ostatnio chyba to zrozumiała, bo już nas nie zgania ze stołu, tylko się śmieje, że koty uczą człowieka cierpliwości jak nikt inny. A my się bardzo cieszymy, że możemy pomóc i czegoś też naszą panią nauczyć. Bo my jesteśmy koty pracujące - żadnej pracy się nie boimy - pod warunkiem, że można się przy jej wykonywaniu zdrzemnąć.

Macham łapką i do zobaczenia!

czwartek, 23 lutego 2017

Idzie wiosna?


Od kilku dni mamy całkiem przyjemną pogodę. Zrobiło się dużo cieplej i cały śnieg, który zalegał na naszym podwórku już zniknął. Nasz Pan mówi, że to się nazywa, że się "roztopił". Co prawda zrobiło się przez to bardzo mokro a nasza uliczka zmieniła się w rwący potok ale i tak jesteśmy z tej pogodowej zmiany zadowoleni. Teraz możemy spokojnie wychodzić na poranne hasanko o 4:30 rano i nie marzną nam pupy do czasu aż Pan lub Pani nas wpuszczą z powrotem. Niby futerko trochę moknie od deszczu ale wolimy to, niż kiedy od zimna marzną łapki. A Pan Kot to już w ogóle jest zachwycony tą wiosenną pogodą! Potrafi całymi dniami siedzieć przy bramie i próbować upolować płynącą uliczką wodę. Tylko nasza Pani trochę się złości, że wchodzimy do domu z mokrymi łapkami obklejonymi piaskiem i ziemią ale twierdzi, że myśl o końcu zimy jej to rekompensuje. Czyżby w tym roku faktycznie wiosna postanowiła przyjść do nas wcześniej niż zwykle...?
Macham łapką i do zobaczenia

piątek, 17 lutego 2017

Światowy Dzień Kota


Dzisiaj ludzi obchodzą najmądrzejsze ze swoich świąt - Światowy Dzień Kota. 

Z tej okazji życzymy wszystkim kotom mnóstwa smakołyków, zabawy, miziania oraz miłości!


Myszka, Betka i Pan Kot

niedziela, 12 lutego 2017

Walentynki



Co roku 14 lutego ludzie obchodzą jedno ze swoich świąt - Walentynki. W tym dniu dają sobie różne prezenty - najczęściej zrobione z czekolady więc zupełnie nieciekawe i niejadalne dla kotów. Dodatkowo często się przytulają i całują oraz mówią sobie miłe rzeczy. Jak już kiedyś opowiadałam, my koty uważamy, że tak powinno być cały czas i nie potrzebne by nam były do tego żadne święta. Ale ludzie lubią wymyślać i celebrować takie dni, co tak naprawdę nam w niczym nie przeszkadza. Właściwie to nawet nam się podoba, bo dostajemy nadprogramową ilość miziania i smakołyków.
Dlatego z okazji Walentynek życzymy wszystkim kotom i kotolubom dużo miłości, przytulania i smakołyków!
Macham łapką i do zobaczenia!

środa, 8 lutego 2017

O tym, że fajnie jest mieć rodzeństwo


Ostatnio u nas w domu jest bardzo wesoło i głośno. Najpierw Betka goni Pana Kota a Pan Kot ucieka głośno tupiąc. Później, kiedy Betka się już zmęczy a Pan Kot jest całkowicie rozbawiony i pełen kociej energii zaczyna się kolejna gonitwa - Pan Kot goni mnie. Przyznam, że jest bardzo szybki i najczęściej udaje mu się mnie złapać. Wtedy jest trochę kotłowania na środku kuchni lub salonu i nasze kłaczki zaczynają latać po całym domu. Na początku nasz pan się bardzo denerwował ale z czasem przyjął do wiadomości, że kocie kłaczki pojawiają się wszędzie. A kiedy już się z Panem Kotem wykotłujemy i wybiegamy padamy wszyscy spać - najczęściej każdy na swojej półeczce w kocim domku. I powiem Wam szczerze - kiedy w naszym domu pojawiła się Betka a potem Pan Kot nie byłam z tego zbytnio zadowolona. Ale teraz, kiedy się już dobrze poznaliśmy i staliśmy kocią rodziną przyznam, że to bardzo fajnie jest mieć rodzeństwo.
Macham łapką i do zobaczenia!

czwartek, 2 lutego 2017

Czy koty lubią towarzystwo...


Nasz pan stwierdził dzisiaj, że nie spotkał się jeszcze z tak towarzyskimi kotami jak my. Trochę nas to zaskoczyło, bo wydawało nam się, że jesteśmy towarzyscy na normalnym kocim poziomie. Wtedy nasza pani wyjaśniła nam, że wśród ludzi panuje przekonanie, że koty są raczej samotnikami czującymi się najlepiej we własnym towarzystwie w ciszy i spokoju. Ludzie, którzy wymyślili to stwierdzenie musieli albo nie mieć żadnej styczności z kotami albo całkowicie nie potrafili się z nimi obchodzić i koty zawiedzione odchodziły gdzieś indziej. Koty są bowiem bardzo towarzyskimi stworzonkami! Nie dość, że lubią towarzystwo przedstawicieli swojego gatunku (oczywiście w zdrowych granicach i tylko zaprzyjaźnionych osobników) to równie ważne jest dla nich towarzystwo ludzi! Dlatego zawsze, kiedy pan i pani wracają z pracy od razu biegniemy do drzwi,żeby ich przywitać
(i przy okazji dostać smakołyka) i hasamy po całym domu głośno tupiąc, żeby zwrócili na nas uwagę. A potem, kiedy siedzą wieczorem przed telewizorem, wskakujemy na kanapę i kładziemy się obok (albo na kolanach, ale to najczęściej Pan Kot). Wiadomo, że bywają takie dni, kiedy nie mamy ochoty na towarzystwo ale nasza pani mówi,że ludzie też tak mają i nie jest to wcale dziwne ani nie sprawia, że stają się nietowarzyskimi odludkami. Jak widzicie, koty to zdecydowanie towarzyskie stworzonka, które lubią spędzać czas i ze sobą i ze swoimi ludźmi.
Macham łapką i do zobaczenia!

niedziela, 29 stycznia 2017

Ile zabawy potrzebują koty?





Dzisiaj od rana mieliśmy mnóstwo ruchu i zabawy. Jako, że na dworze nadal panuje zima i jest śnieżnie, zimno i mało przyjemnie, nie chce nam się za bardzo wychodzić na hasanko. Co za tym idzie, ostatnimi czasy nie całe dnie spędzamy głównie na jedzeniu, mizianiu i przede wszystkim spaniu. I dzisiaj właśnie nasza pani stwierdziła, że tak być nie może i że dosyć tego leniuchowania, bo za chwilę zamienimy się w małe puchate kulki. Ostatecznie bycie małą puchatą kulką nie jest chyba takie złe, bo jak zdążyliśmy się już zorientować, ludzie lubią małe puchate kulki. Ale nasza pani była nieugięta i zaczęła nas zaganiać do zabawy. Najpierw było gonienie za wędką ale ze względu na to, że najszybszy okazał się Pan Kot i tylko on łapał myszkę umieszczoną na końcu wędki, pani przerzuciła się na laserek. Nie powiem, lubimy z Betką laserek i trochę za nim pobiegałyśmy. Ale znowu Pan Kot nie wykazał najmniejszego zainteresowania tym typem zabawy. Wtedy nasza pani sięgnęła po najcięższy arsenał - szeleszczące kulki z karteczek. Co to była za zabawa! Goniliśmy za kulkami jak małe kociaki, nawet Betka zaczęła za nimi wyskakiwać! Nasz pan, który się temu wszystkiemu przyglądał nie mógł wyjść z podziwu ile energii siedzi w takich małych kotach. I wyobraźcie sobie, że po prawie półgodzinie takich zabaw nasza pani miała już dość i wyglądała jakby cały dzień polowała w ciężkich warunkach na bardzo zwinne ptaki. Wtedy nasz pan zaczął się zastanawiać ile czasu dziennie należy poświęcić na zabawę z kotem/kotami. Z Betką i Panem Kotem od razu powiedzieliśmy mu, że tyle, na ile jest zapotrzebowanie ale pani i tak zerknęła do Internetu (od kiedy ma go w telefonie to wszystko tak sprawdza od razu) i wiecie co... Okazało się, że mieliśmy racje! Więc oficjalnie prosimy w imieniu wszystkich kotów: Proszę się z nami bawić do oporu, aż do padnięcia (i to kociego a nie człowiekowego!). W zamian obiecujemy grzecznie w nocy spać zamiast szaleć, tupać,miauczeć i obgryzać sznurki z rolet. I nie budzić wcześniej niż o 4:30.
Macham łapką i do zobaczenia!


wtorek, 24 stycznia 2017

Hygge


Nasza pani przeczytała ostatnio w Internetach, że coraz większą popularność zyskuje duńskie słowo hygge. Nie ma ono podobno polskiego odpowiednika ale określa się nim chwile szczęścia i ciepła. I atmosferę taką przyjemną, domową. Jak na przykład wieczór przy kominku, kiedy na dworze sypie śnieg a my jesteśmy wszyscy w domu i mamy pełne brzuszki. Bardzo się nam to całe hygge spodobało, zwłaszcza z tym kominkiem i pełnymi brzuszkami. Nasza pani stwierdziła, że koty to chyba od zawsze wyznają tę filozofię, bo lubią miejsca ciepłe i miękkie.
Po raz kolejny okazało się, że ludzie za nowość uważają coś, co koty wymyśliły już dawno temu, tylko nie nadawały temu żadnej modnej nazwy...

Macham łapką i do zobaczenia!

wtorek, 17 stycznia 2017

O szkodliwości palenia


Ostatnio Pani wprowadziła w domu zakaz palenia papierosów. Oboje z panem palą, dlatego trochę nas ten zakaz zdziwił. Ale pani opowiedziała nam o artykule, który ostatnio przeczytała i bardzo się przeraziła. Artykuł dotyczył szkodliwych skutków, jakie wywołuje u kotów palenie w domu . I nie chodzi tu wcale o to, że koty palą papierosy (bo koty są za mądre na takie głupoty i widzą, że papierosy śmierdzą a jak śmierdzą to nie mogą być dobre), tylko, że cały dym z wypalonych przez ludzi papierosów leci na koty i nie dość, że stają się biernymi palaczami, to jeszcze to wszystko osiada na ich futerku. Przyznam, że pani bardzo się przejęła tym artykułem, a zwłaszcza długaśną listą chorób, które mogą zostać wywołane u kota przez takie bierne palenie i teraz wychodzą z panem "na dymka" przed dom. Dlatego, żeby dać do myślenia innym posiadaczom kotów palącym w domu, przytoczę tutaj tylko kilka chorób, o których pani wtedy czytała.
Przede wszystkim mogą wystąpić u kota różne nowotwory: min. płuc, układu pokarmowego czy skóry a nawet pęcherza! A koty są jeszcze bardziej narażone na szkodliwe działanie dymu z papierosów, ponieważ dym wpada im nie tylko do płuc ale także osiada na całym futerku i my potem to wszystko zlizujemy przy codziennej toalecie! Dobrze, że pan i pani nie palą już w domu...
Macham łapką i do zobaczenia!

czwartek, 5 stycznia 2017

Jak tworzy się stado


Jak już dobrze wiecie od pewnego czasu mieszka z nami Pan Kot. Betka zaprzyjaźniła się z nim w miarę szybko ale mnie to jakoś nie wychodziło. Może dlatego, że Pan Kot chciał się zaprzyjaźnić wręcz za bardzo i ciągle za mną biegał i zaczepiał do zabawy... W każdym razie ostatnio nieco się uspokoił i da się już z nim wytrzymać. A kiedy pan albo pani napełniają nasze miseczki jakimiś pysznościami to już w ogóle czujemy się jak kocia rodzina. Pan Kot nie próbuje zaglądać do mojej miseczki ani ja do jego, za to oboje po wymieceniu zawartości swoich zaglądamy do miseczki Betki, czego ona bardzo nie lubi... Na dodatek ostatnio wszyscy troje bawiliśmy się z naszym panem kocią wędką! A wczoraj spaliśmy z panem i panią - też wszyscy, chociaż w różnych częściach łóżka.
Mogę więc teraz z całą stanowczością oznajmić, że Pan Kot (vel Chachor) został całkowicie zaakceptowany i przyjęty do rodziny.
I tak się proszę Państwa robi stado...

Macham łapką i do zobaczenia!