Strony
▼
piątek, 24 marca 2017
Marzec miesiącem sterylizacji
Jak Wam ostatnio opowiadałam, Pan Kot stał się już dorosłym kocurem i nasz pan zawiózł go na zabieg kastracji. Kastracja polega na wycięciu części kocich narządów tak, żeby nie mógł już sprawić, żeby jakaś kotka urodziła małe kociątka.
My też jesteśmy kotkami wysterylizowanymi (o naszych zabiegach opowiadałyśmy Wam tutaj oraz tutaj) . Sterylizacja jest bardzo ważna, bo dzięki niej po pierwsze nie rodzi się tak dużo kotów (i nie trzeba szukać tylu domków) a po drugie, sterylizowane i kastrowane koty żyją dłużej i zdrowiej, co zostało udowodnione naukowo.
Dlatego ludzie wymyślili sobie, że marzec będzie nazwany "miesiącem sterylizacji" i w wielu lecznicach będzie można zrobić zwierzątkom zabieg za darmo albo dużo taniej.
My też dołączamy się do wszystkich apeli o sterylizację i kastrację kotów - dla ich własnego dobra!
Macham łapką i do zobaczenia!
piątek, 17 marca 2017
Książka o kotach
Kochani, jak już wiecie, jesteśmy kotami nie tylko internetowymi ale także książkowymi. Nasza pani zebrała kilka historyjek z naszego życia i ubrała je ładnie w słowa a potem zapisała w postaci książki. A później tak długo szukała sposobności, żeby się tą książką podzielić z innymi kotolubami i kotofanami, aż w końcu wydała ją w postaci ebooka. Wytłumaczyła nam wtedy, że to taka elektroniczna wersja książki, którą można sobie ściągnąć na komputer, telefon albo tablet i przeczytać. Niezbyt nas to przekonało, bo tak można nas czytać przecież i tutaj, na naszym blogu (choć nie wszystkie historie z książki są i tu opisane). Pani broniła się tym, że blog to blog a ebook to już książka, która ma nawet swój numer ISBN (czyli taki numer, który mają wszystkie oficjalnie uznane książki) ale dla nas książka musi być taka prawdziwa, drukowana. Taka którą można zrucić z półki albo poobgryzać kiedy pan lub pani zostawi ją nieopacznie na noc na stoliku. Widzieliśmy, że naszej pani było trochę przykro ale przestała się upierać i zaczęła działać. I tak oto "wydziałała" nasze historyjki w formie prawdziwnej - drukowanej! I teraz możemy o sobie z czystym sumieniem mówić, że jesteśmy prawdziwie książkowymi kotami!
Macham łapką i do zobaczenia!
P.S. Gdyby ktoś z Państwa chciał nabyć drogą kupna naszą książkę, zapraszamy na stronę:
https://ridero.eu/pl/books/mysz_ale_kot/
Machamy łapkami!
środa, 8 marca 2017
Akcja - kastracja
Przedwczoraj mieliśmy od rana bardzo dziwny dzień. Najpierw rano pan wypuścił na hasanko tylko mnie i Betkę a Pana Kota zatrzymał w domu. Później okazało się, że w naszym miejscu w kuchni stoi tylko miseczka z wodą a jedzonko dostałyśmy z Betką na raty w łazience. Pan Kot został z pustym brzuszkiem. Nie pomogło mu nawet mruczenie i ocieranie się o nogi pana ani wymowne patrzenie w oczy naszej pani. A chwilę po tym, jak nasza pani pojechała do pracy, pan wyciągnął z kotłowni transporterek. I ja i Betka już wiemy, że transporterek najczęściej wiąże się z wizytą u weterynarza a ta nigdy nie jest zbyt przyjemna więc szybciutko czmychnęłyśmy do szafy, żeby nas nikt nigdzie nie zabierał. Transporter był jednak przewidziany dla Pana Kota. Przy okazji wyjaśniło się dziwne poranne zachowanie pana i pani. Otóż Pan Kot stał się już w pełni dorosłym kotem (nawet nie zdążyłyśmy zauważyć kiedy!) i można go już było zawieźć na operację - kastrację. Pani przypomniała nam, że każda z nas też miała podobną operację, tyle że u dziewczynek nazywa się to sterylizacją i jest trochę więcej roboty. I dłużej dochodzi się do siebie a na dodatek trzeba nosić taki śmieszny i niewygodny kubraczek. Pan Kot nie miał ani kubraczka ani specjalnych problemów z odzyskaniem swojej kociej sprawności - już wieczorem gonił nas po całym domu. A że było nam go trochę szkoda ze względu na tę całą operację to dałyśmy się trochę pogonić. Ale to tak tylko jednorazowo!
Machamy łapkami i do zobaczenia!
czwartek, 2 marca 2017
Koty pracujące
Nasza pani, poza tym, że niemal codziennie chodzi do pracy, to jeszcze czasami pracuje wieczorami w domu. Wtedy na stole w kuchni pojawia się mnóstwo rzeczy: laptop, telefon, jakieś karteczki i notesiki, różne segregatory, kubki, smakołyki - no i oczywiście my koty. Na początku pani się na nas troszeczkę złościła i denerwowała. Ściągała nas wtedy ze stołu mówiąc "psik psik" i "nie wolno". Faktycznie, zdarzało nam się ukraść długopis czy gumkę (idealnie nadają się do zabawy!) albo obgryźć jakąś książkę czy segregator. A Pan Kot namiętnie podpijał kawę czy herbatę, którą pani miała w swoim kubeczku. Ale tak na prawdę, to zawsze chcieliśmy naszej pani pomóc - przede wszystkim dotrzymując jej towarzystwa, żeby nie czuła się w tej całej pracy osamotniona. I ostatnio chyba to zrozumiała, bo już nas nie zgania ze stołu, tylko się śmieje, że koty uczą człowieka cierpliwości jak nikt inny. A my się bardzo cieszymy, że możemy pomóc i czegoś też naszą panią nauczyć. Bo my jesteśmy koty pracujące - żadnej pracy się nie boimy - pod warunkiem, że można się przy jej wykonywaniu zdrzemnąć.
Macham łapką i do zobaczenia!