poniedziałek, 2 września 2013

Kocia szkoła



Jak wiadomo wszem i wobec, koty nie chodzą do szkoły. Nie dlatego, że są leniwe albo żeby im się jakoś specjalnie bardzo nie chciało. Może nawet byłoby to całkiem ciekawym doświadczeniem. Jednak nikt jeszcze nie wpadł na pomysł otwarcia takiej kociej szkoły, więc nie mielibyśmy gdzie pójść. Ale to wcale nie znaczy, że koty są głupiutkie albo że się w ogóle nie uczą. Pierwszym kocim nauczycielem jest mama, która uczy nas chodzić, polować czy korzystać z kuwety. A potem, kiedy już trafiamy do jakiegoś dobrego domku, uczymy się albo od swoich ludzi, albo kotów, z którymi mieszkamy. Ludzie uczą nas głównie czego nie wolno nam robić, gdzie nie wolno nam wchodzić i że czasami jednak wolno wejść na stolik, ale tylko jak pan nie widzi, żeby się nie denerwował. Drugi kot natomiast uczy nas "kociego życia". Na przykład jak to zrobić, żeby podkraść niepostrzeżenie kawałek mięska albo jak upolować mysz. Albo że pomidory są całkiem smaczne i można je raz na jakiś czas zjeść. No i najważniejsze - które miejsca w domu są najlepsze do spania i jak się tam najwygodniej ułożyć. Aleks na przykład pokazał mi, że najlepszym miejscem do spania w słoneczne popołudnie jest rozgrzana kostka brukowa albo czarny szmaciany dach jednego z samochodów. A kiedy jest brzydka pogoda, to najlepiej śpi się pod kołdrą zwiniętym w kłębek. I że kiedy pani wieczorem zamyka drzwi i nie chce nas wypuszczać, to trzeba stanąć pod drzwiami i miauczeć tak długo, aż pan straci cierpliwość i nas wypuści. A kiedy robimy to we dwoje, to nawet nie trzeba długo czekać. A  więc fakt że koty nie chodzą do szkoły, wcale nie oznacza, że się już w ogóle nie uczą. Macham łapką (zwłaszcza dzieciom, które poszły dzisiaj do szkoły) i do zobaczenia!