Koty, podobnie jak ludzie, chodzą czasami do doktora. Zazwyczaj dzieje się to bez ich wiedzy a tym bardziej zgody. Twój człowiek po prostu pakuje cię do transporterka, wsadza do samochodu i zawozi do Pana Doktora. Powiem Wam szczerze, że takie pakowanie i przewożenie bez kociej zgody wcale nie jest fajne. Ale ani miauczenie, ani obdrapywanie transporterka, ani nawet drapanie tapicerki nic nie daje - nie warto się męczyć. Poza tym wizyta u doktora wcale nie jest taka zła. Nie powiem, bo na początku trochę się bałam nowego miejsca i nie chciałam wyjść z transporterka. Ale potem zobaczyłam, że Aleks spokojnie hasa po całym gabinecie i wyszłam. A ile tam było ciekawych rzeczy! Przede wszystkim z każdej strony pachniało pysznym jedzonkiem i smakołykami. Tak się zajęłam wąchaniem tych wszystkich zapachów, że nie zauważyłam nawet, kiedy Pan Doktor zrobił mi zastrzyk! I wiecie co - wcale a wcale nie bolało! A potem dostaliśmy z Aleksem smakołyki od Pani za odwagę. I dostałam swoją własną książeczkę zdrowia! Jest w niej napisane, że to ja, Myszka i że dostałam dzisiaj zastrzyk i byłam bardzo dzielna - tak mówi nasza pani. Nie była to nawet taka straszna przygoda z tym Doktorem. Ale nie wiem, czy będę chciała ją powtórzyć... Macham łapką i do zobaczenia!
To prawda.Wizyty u lekarzy raczej nie są przyjemne,ale czasem trzeba zadbać o zdrowie.
OdpowiedzUsuńO tak! Ale na szczęście był ze mną Aleks, a z nim to się nie boję :)
Usuństarszy brat pewnie lepiej podtrzymuje na duchu niż pani lub pan
OdpowiedzUsuńO tak! I wiem, że jeśli Aleks się czegoś nie boi to znaczy, że bać się tego nie warto!
UsuńPiękna kolorowa książeczka.Życzę,mało wpisów.
OdpowiedzUsuńPiękna kolorowa książeczka.Życzę mało wpisów.
OdpowiedzUsuńSchować i nie zaglądać tam za często.
OdpowiedzUsuńJedynie raz na rok przy profilaktycznej wizycie :)
UsuńNo to trzeba na siebie uważać.
OdpowiedzUsuńOj trzeba, zwłaszcza teraz zimą...
Usuń