Strony
▼
wtorek, 16 sierpnia 2016
O tym, jak Betka była kąpana
Opowiadałam Wam już kiedyś o tym, że Betka to straszna sierotka i często przytrafiają się jej dziwaczne historie z pechem w tle. Taka właśnie historia przytrafiła się jej kilka dni temu. Hasałyśmy sobie do późna w ogródku, kiedy pan zawołał nas na kolację. Że byłam bardzo głodna to pobiegłam od razu a Betka, która jadła już popołudniu, została na dworze. Zjadłam spokojnie kolację i już układałam się do spania, kiedy pan poszedł po Betkę i przyniósł ją z ogródka. I dopiero po chwili zauważył, że Betka ma dziwnie brudny nosek. Na początku pomyśleliśmy, że wytarzała się pod samochodem naszej pani i ubrudziła smarem ale kiedy pan przyjrzał się jej bliżej okazało się, że... to nie smar a kupa! Wyobrażacie sobie? Betka wpadła gdzieś w kupę i udawała, że wcale nie jest brudna ani jej to nie przeszkadza a do tego nie chciała się przyznać, co robiła! Pani przyjrzała się jej dokładnie i zarządziła kąpiel. Było to tak zaskakujące dla Betki, że nawet się nie wierzgała tylko spokojnie dała się umyć w umywalce. Dopiero po tej całej akcji kąpania Pan stwierdził, że to był szok nie tylko dla Betki, dlatego wszystko tak gładko poszło. Bo w końcu kto to widział kąpać kota?
Macham łapką i do zobaczenia!
środa, 3 sierpnia 2016
Areszt domowy
Wyobraźcie sobie, że przez ostatnie dwa dni praktycznie nie mogłyśmy wychodzić z domu, bo nasza pani zarządziła areszt domowy! I nie uwierzycie dlaczego! W rynnie na stodole, pod bluszczem, jakieś szalone ptaki uwiły sobie gniazdo. I mimo naszych (moich i Betki) prób ich upolowania - nie dość, że się nie wystraszyły, to jeszcze w gnieździe pojawiły się pisklęta. I to właśnie ze względu na te pisklęta pani zamknęła nas w domu na cztery spusty i wypuszczała tylko na chwilkę wczesnym rankiem. Wcale nam się to wszystko nie podobało, bo to przecież jest nasze podwórko, którego dzielnie bronimy a tu jakieś obce ptaszyska sobie postanowiły u nas zamieszkać i my musimy siedzieć w domu. Obraziłyśmy się z Betką na naszą panią i miałyśmy się do niej już nigdy w życiu nie odezwać ani nie pozwolić się głaskać i przytulać ale okazało się, że przewidziała ewentualność naszej obrazy kociego majestatu i kupiła nam w przeprosiny nasze ulubione saszetki z jedzonkiem, chrupaki i wątróbkę. I przez te całe smakołyki najpierw sobie zapomniałyśmy o naszym obrażeniu się a potem postanowiłyśmy wybaczyć naszej pani, bo ptaszki już odleciały a my spokojnie możemy bawić się na podwórku ile chcemy.
Macham łapką i do zobaczenia!