Okazuje się drodzy Państwo, że koty też mogą mieć pechowe dni! Taki dzień przydarzył się dzisiaj Betce. Najpierw rano bolał ją brzuszek, bo strasznie dużo zjadła i zapiła do tego ciepłym mleczkiem. I tak ją bolał i bolał, że w końcu pobiegła do kuwetki. Zrobiła co trzeba a jak już było po wszystkim to się zagapiła i ufifrała sobie cała łapkę w kupie. Ale, że Betka jest szalona, nie zauważyła tego i tą brudną łapką zadeptała pani jasne krzesła i trochę pościel. Pani się bardzo zdenerwowała, bo bardzo nie lubi czyścić tych krzeseł a na domiar złego dwa dni temu założyła czystą pościel. Betce się lekko oberwało i pani wygoniła ją na podwórko. Później, kiedy Betka chciała wejść do domu przez uchylone drzwi, zawiał wiatr i drzwi prawie zmiażdżyłyby Betkę. Ale to jeszcze nie wszystko! Pani robiła dzisiaj generalne porządki (niefajna dla kotów sprawa, już kiedyś o tym opowiadałam) i mnóstwo rzeczy lądowało na środku pokoju. Betka, która nie przeżyła jeszcze wielkich porządków, a bardzo nie chciała wyjść na dwór i hasać przez ten czas w spokoju, zaczęła się bawić różnymi rzeczami, które leżały na podłodze. I znowu oberwało jej się od naszej pani... Ale jeśli myślicie, że to wszystko to na prawdę jesteście w błędzie! Bo pani zabrała się za mycie podłóg a Betce wtedy zachciało się hasać. Domyślacie się jaki był finał tego hasania? Betka rozpędzona wpadła do łazienki, poślizgnęła się i zderzyła z wanną. Pani mówi, że nie miała już siły ani serca gniewać się na Betkę za zadeptaną łapkami podłogę... Później przyjechał z pracy pan, dał nam jeść i zabrał ze sobą do stodoły, mówiąc, że nie będzie pani naszej przeszkadzał, skoro ona tak sprząta. Nasz pan to ma jednak instynkt samozachowawczy i wie, że jak pani wpada w szał sprzątania to trzeba się ulotnić z domu ile sił w łapkach. W każdym razie chciał dobrze i dla siebie i dla nas. Nie jego wina, że Betka wlazła na najwyższe belki pod dachem i... spadła. A za nią pospadało kilka rzeczy z szafek. Całe szczęście, że nic nie trafiło w nią, ale i tak się nieźle wystraszyła i trochę potłukła. Pan od razu wziął Betkę do domu, obejrzeli ją z panią z każdej strony i kiedy przekonali się, że podskakuje, żeby dostać smakołyki i biega za pluszową myszką pan poszedł z powrotem do stodoły a pani wróciła do sprzątania, mówiąc, że Betka nie ma dzisiaj dnia. Trochę się zdziwiłam, kiedy to usłyszałam, bo przecież jak to można nie mieć dnia, skoro dzień zawsze jest, tak jak noc i nocne harcowanie. I wtedy pani mi wyjaśniła, że tak się mówi, kiedy kogoś cały dzień prześladuje pech, tak jak Betkę dzisiaj. Mam nadzieję, że nie będą nam się więcej przydarzać takie dni, bo są bardzo niefajne...
Macham łapką i do zobaczenia!