W kocich próbach porozumienia się z ludźmi ( co wbrew pozorom nie jest wcale takie proste, bo ludzie są straszliwie oporni!) dużą rolę, obok przeróżnych rodzajów miauków i pomiaukiwań, odgrywa ogon. Bo to wcale nie jest tak, jak myślą niektórzy, że kot ma ogon tylko po to, żeby za nim biegać albo żeby bawić się z innym kotem (chociaż są to równie ważne sprawy). Za jego pomocą my ,koty, próbujemy rozmawiać z ludźmi jak z równymi sobie (bo inny kot już na pierwszy rzut oka wie, o co nam chodzi - po naszej posturze, po oczach czy po zapachu). Tyle że ludzie nie zawsze nas rozumieją. Pewnie wynika to z tego, że sami nie mają ogonów,przez co nie potrafią wyrażać tylu emocji co koty. Nasza pani wytłumaczyła mi, że to jest tak, jakby ludzie mówili do siebie w dwóch różnych językach - wiedzą, że do siebie mówią, ale nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Na całe szczęście my koty rozumiemy się zawsze i wszędzie - bez względu na to z jakiego kraju pochodzimy czy jakiej jesteśmy rasy. Dlatego ludziom potrzebny jest tłumacz, który przełoży im na ludzki język to, co my próbujemy wyrazić za pomocą ogona. Na przykład kiedy nim machamy, to wcale nie znaczy, że się cieszymy. Tak robią psy, które w ogóle strasznie często się cieszą, a jeszcze częściej machają ogonem. Osobiście nas koty takie zachowanie dziwi, bo cieszyć warto się tylko z naprawdę ważnych rzeczy, takich jak smakołyki czy mizianie. No i można to wyrazić w łatwiejszy i przyjemniejszy sposób poprzez mruczenie. Ale jeśli już kot macha ogonem, to znaczy że jest naprawdę bardzo zły, ale jeszcze nie na tyle wściekły, żeby chciało mu się wyskakiwać z pazurami. Bo my koty ogólnie staramy się oszczędzać tak skrupulatnie przez nas gromadzoną energię (pomijam kwestie kociej głupawki, która raz na jakiś czas dopada każdego kota i nie ma na to rady). Natomiast kiedy kot jest zadowolony i czuje się pewnie - z dumą nosi ogon wysoko uniesiony. Nasza pani bardzo lubi, kiedy tak robimy,jak nas woła po imieniu. Czasami, kiedy robi to po raz dziesiąty z rzędu, trochę się denerwujemy, więc wtedy, tak dla niepoznaki (żeby nie urazić naszej pani, bo my na prawdę bardzo ją lubimy), lekko poruszamy samą końcówką ogona i pani już wie, że wystarczy tego wołania. No i najbardziej nieprzyjemna dla nas emocja wyrażana za pomocą ogona -strach. Wtedy nasz ogon staje się dwa razy większy i bardzo nastroszony. Wtedy wiadomo, że nie wolno robić żadnych gwałtownych ruchów ani krzyczeć, tylko trzeba kota uspokoić (najlepiej za pomocą smakołyków). A jak nie jest nam ani wyjątkowo dobrze, ani wyjątkowo źle, trzymamy ogon w pozycji naturalnej, czyli w poziomie.
Mam nadzieję, że ludzie zaczną się bardziej zastanawiać nad naszym zachowaniem i zrozumieją, że my koty naprawdę chcemy znaleźć z nimi wspólny język. Macham łapką i do zobaczenia.