poniedziałek, 22 lipca 2013
Kocia "ciekawość poznawcza"
Wszystkie koty z natury są ciekawskie i uwielbiają wszędzie wcisnąć swój koci pyszczek. Co prawda nie wszystkie w równym stopniu, bo na przykład nasza daleka kuzynka Fruzia (ta która się wszystkiego boi) podchodzi do wszystkich nowości z naprawdę dużym dystansem i musi minąć sporo czasu, zanim się odważy taką nowość dokładnie zbadać. A z drugiej strony Pedro (kot, który mieszkał z naszymi ludźmi, zanim my do nich trafiliśmy) był bardzo odważny i ciekawski i raz nawet przez to wrócił do domu poturbowany przez psa. Na szczęście pani i pan się nim zajęli i wyzdrowiał - wypadł mu tylko jeden ząbek. Pani mówi, że my z Aleksem jesteśmy tak pośrodku - nie boimy się nowych rzeczy, ale podchodzimy do nich z dystansem. I mimo że wychodzimy czasem za bramę naszego podwórka, to jak słyszymy jakiegoś psa albo samochód to zaraz szybciutko wracamy do siebie i chowamy się pod samochodem albo wskakujemy gdzieś wysoko. Ale tak czy inaczej drzemie w nas ogromna kocia "ciekawość poznawcza". A to dlatego, że koty, podobnie jak ludzie, w ten sposób uczą się i poznają świat. Bo gdyby nie pognała mnie pewnego razu ta słynna ciekawość, to nie wpadłabym do oczka podczas próby wyłowienia stamtąd listka i nie wiedziałabym, że tam jest woda. Co więcej, nie dowiedziałabym się, że woda jest taka nieprzyjemna i mokra, bo nigdy nie miałam z nią wcześniej do czynienia. Tak samo było z papierową lampką, którą niechcący potargałam, polując na muchę. Dzięki temu teraz już wiem, że nie mogę tam polować na muchy, bo od razu będzie buba od pana albo pani. Wiem, że czasami bywa to dla ludzi męczące, ale koty muszą się uczyć w ten sposób, ponieważ nie ma żadnych kocich szkół, które uczyłyby inaczej. Pani powiedziała, że taka nauka to się nazywa praktyka, a jak byśmy się uczyli tak jak dzieci w szkole, to byłaby teoria. Więc apeluję do ludzi - pozwólcie nam kotom uczyć się w praktyce, bo nawet jeśli coś zniszczymy, to będziemy na przyszłość wiedzieć, że to jest "psik psik" i że "nie wolno". Macham łapka i do zobaczenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale jesteś dzielna. Miałaś kapok? 112 to numer na ratunek. Nie zapomnij.
OdpowiedzUsuńNa szczęście był Aleks, który zawsze mnie pilnuje, kiedy hasamy sobie po podwórku i pani, która mnie szybciutko osuszyła ręcznikiem i wyprzytulała, żeby było mi cieplej.
OdpowiedzUsuńAle fajna ta Twoja PANI!
OdpowiedzUsuńO tak, pani bardzo o nas dba i nas pilnuje, i karmi, i mizia. I pan tak samo!
UsuńZawsze słuchaj się Aleksa. On pewnie dobrze Cię wychowie. Jest starszy, większy i przeszedł już trochę w swym kocim życiu.Życzę nie wpadania więcej w nieprzyjemne pułapki. Trzymaj się Mycha.
OdpowiedzUsuńAleks bardzo mnie pilnuje i dużo się od niego uczę. Jest bardzo mądry i bardzo dobrze wychowany...
UsuńMałe istoty fruwające są doskonałymi obiektami polowań.Uważajcie maluchy na osy i pszczoły.Ukąszenia są bardzo nieprzyjemne.
Usuńjestem waszym fanem. Trzeba podpowiedzieć Pani, by zastanowiła się nad wydaniem książki, gdzie będziecie z Aleksem głównymi bohaterami.
OdpowiedzUsuńTo by było coś!! Teraz pani czyta nam taka książkę, gdzie bohaterami są owce, więc skoro owce mogą, to koty pewnie też!
OdpowiedzUsuńW księgarniach nie ma wiele pozycji o kotach,ciekawe jakim zainteresowaniem cieszyła by się taka pozycja jak ten blog,który jest wg mnie za mało rozreklamowany.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie - bardzo mi miło :)
UsuńNie trzeba lepu na muchy,wystarczy mieć kota.
OdpowiedzUsuńO tak! Ani lepu na muchy ani łapek na myszy :)
UsuńKot to lek właśnie na muchy, myszy i stres
OdpowiedzUsuńI na nadmierny porządek w domu oraz czyste okna :)
UsuńProszę nie narzekać.Dom nie może zawsze być idealnie poukładany.Tu się mieszka!!
OdpowiedzUsuńHi hi, dokładnie tak! :)
Usuń